
6WYWIAD Z JAŚKIEM BURSKIM
WYWIAD Z JAŚKIEM BURSKIM
Skąd wzięła się Twoja pasja do motoryzacji? Pamiętasz moment,
kiedy poczułeś, że to jest właśnie „to”?
To po prostu zawsze we mnie było. Nawet nie mogę powiedzieć, że
to pamiętam – ale z opowieści mojej mamy wynika, że motoryzacja
była we mnie już na etapie tak wczesnego dzieciństwa, którego sam
nie jestem w stanie sobie przypomnieć.
Z czasów przedszkolnych pamiętam pudło z matchboxami
i zachodnią prasę motoryzacyjną, którą tata przywoził mi z Niemiec.
To były lata 80., więc zdjęcia z testów hot hatchy – Fiata Uno Turbo,
Peugeota 205 GTI czy Opla Corsy GSi – zestawione z naszym
osiedlowym parkingiem, gdzie stały dwie syreny, kilka maluchów,
wartburg i garbus mojego taty, robiły na mnie niesamowite wrażenie.
To był jakiś absolutny kosmos.
Można powiedzieć, że byłem na motoryzację po prostu skazany
– choć nie powiem, żebym tego żałował, ani żebym z tym walczył.
Pod koniec liceum nie mogłem się doczekać, aż zapiszę się na prawo
jazdy. A po maturze przyszły studia inżynierskie i praktyki zawodowe
w warsztatach.
Pracowałeś jako mechanik, poznałeś biznes motoryzacyjny
od podszewki, potem kształciłeś się dalej – nie tylko w zakresie
inżynierii i budowy pojazdów, ale również w zakresie filologii
polskiej. Skąd właśnie takie połączenie?
Nie nazwałbym tego połączeniem, chyba te dziedziny są zupełnie
rozłączne. Ta polonistyka, to taka dodatkowa pasja, którą chciałem
rozwinąć, niemniej traktowałem ją i traktuję jako hobby. Kończyłem
ją zaocznie jak już etatowo pracowałem jako mechanik – to był taki
przerywnik kulturalny na weekendy. Do tej pory fascynuje mnie język
polski, ale nie wyobrażam sobie pracować w zawodzie niezwiązanym
z motoryzacją.
Twoja droga zawodowa prowadziła przez warsztat, pracę
u dealera, potem u importera, a teraz jesteś w Inter Cars – jak te
doświadczenia wpłynęły na Twoje podejście do motoryzacji?
Na pewno esencją motoryzacji jest praca w warsztacie – diagnostyka,
usuwanie usterek i usprawnianie pojazdów. Kiedy odchodziłem
z ostatniego warsztatu do pracy u dealera, ktoś mnie zapytał: „Nie żal
Ci? Przecież Ty żyjesz tymi naprawami aut...”. Z perspektywy czasu – na
pewno nie żałuję, choć czasem zamieniłbym Excela i IC Zamówienia
na podnośnik, klucze nasadowe i grzechotkę – ale tylko czasem.
Własnoręcznie zajmuję się już tylko swoimi autami i nawet ich mam
czasem dość – to jest bardzo ciężka praca.
Możliwe że ta humanistyczna część mnie zaprowadziła mnie do
biznesowej części motoryzacji – dealer, importer, usługi i sprzedaż.
Inter Cars jest dla mnie w tej chwili złotym środkiem gdzie wciąż
jestem blisko warsztatu, ale od tej biznesowo-handlowej strony.
Myślę, że moje doświadczenia – świadomość jak wygląda warsztatowa
codzienność, pozwalają mi empatycznie patrzeć na naszych klientów
– warsztaty i mechaników, zarówno na nasz, jak i ich biznes.
Kiedy poczułeś, że to jest ten moment, aby sprawdzić się
w rywalizacji w wyścigach?
Wiem, że nie jest to regułą, ale większość z nas – entuzjastów
motoryzacji lubi motorsport – w takiej, czy innej formie – w jego
różnorodności każdy znajdzie coś dla siebie. Ja wybrałem jazdę po
torze z niezbyt oczywistej przyczyny – nie lubię, jak sprzęt się niszczy
i brudzi. Uwielbiam również rajdy, ale po każdym OESie pękałoby mi
serce.
A kiedy przyszedł ten moment? U mnie ta potrzeba się nie tyle
pojawiła, co stała się możliwa do zrealizowania. Zaczęło pojawiać
się sporo imprez typu Track Day. Postanowiłem tego spróbować
– pierwszy, drugi, trzeci i nim się obejrzałem, miałem kompletnie
przebudowane auto i startowałem w jednej z lig.
Jak wyglądały Twoje początki na torze? W jakich seriach
startowałeś? Jakim autem?
Początki to były zwyczajne open tracki, zwyczajnymi drogowymi
samochodami. Naprawdę zwyczajnymi – na początku np. Volvo
850, którym normalnie jeździłem na co dzień do pracy – kanapa,
która w ogóle się do tego nie nadawała. Bywałem na różnych
imprezach wieloma różnymi autami, ale czułem, że mają one
mnóstwo ograniczeń, a poza tym, ja również miałem ograniczenia
w wykorzystywaniu ich pełnego potencjału – w przypadku awarii
pozostałbym bez codziennego środka transportu.
Opowiedz o swoim obecnym aucie do startów.
Auto ma dość długą nazwę – Opel Corsa OPC Nürburgring Edition
– i trafiło do mnie częściowo przez przypadek. Chciałem startować
w lidze Time Attack Hot Hatch Cup, a samochody z klasy 1.6 turbo
odpowiadały mi pod względem osiągów. Czekałem na dobrą
okazję z drugiej ręki – i akurat pojawiła się Corsa. Wtedy nawet nie
wiedziałem, że istnieje ta limitowana edycja Nürburgring – był to
miły zbieg okoliczności, bo auto ma fabrycznie sporo torowego
wyposażenia..
Corsa OPC jest dość zachowawczym hot hatchem – w zasadzie
wyróżnia ją dość mocny, 192-konny silnik 1.6 turbo i sportowe fotele
Recaro – poza tym to zupełnie zwykła Corsa.
Nürburgring Edition to dodatkowo zawieszenie Bilstein B8, tzw.
małe Brembo, czyli mniejsza wersja zacisków czterotłoczkowych
i tarcze 308 mm, moc zwiększona do 211 koni mechanicznych oraz
najważniejsze – szpera płytkowa Drexler.
Jasiek Burski już jako dziecko z wypiekami
na twarzy przeglądał niemiecką prasę
motoryzacyjną i kolekcjonował matchboxy.
Po latach pracy m.in. jako mechanik,
pracownik dealer’a - a obecnie Product Expert
w Inter Cars - ściga się na torach w Polsce i za
granicą, samodzielnie budując swoje auto
wyścigowe. W szczerej rozmowie opowiada
o rozwoju swojej pasji, o wyzwaniach
amatorskiego motorsportu i o swoich planach
na wyścigową przyszłość.
CZYTAJ DALEJ